Według powszechnego odczucia weteran = kombatant = bezinteresowny uczestnik walk obronnych, wyzwoleńczych, ruchu oporu. Nie budzi w tym przypadku sprzeciwu przyznanie tym osobom licznych przywilejów, wszak bezinteresownie narażali swoje zdrowie i życie dla ojczyzny.
Od 2012 roku ustawowo weteran to żołnierz biorący udział w misjach po za granicami kraju. Z przyznaniem takiego tytułu wiążą się rozliczne przywileje.
Nawet można by się z oboma definicjami zgodzić gdyby tej drugiej nie rozciągano na najemników.
Przypomnijmy kto to najemnik. To żołnierz (kondotier ) ochotnik walczący w formacji wojskowej za pieniądze najczęściej w służbie obcego państwa( ale nie koniecznie), wynajęty praktycznie w dowolnej sprawie ponieważ formacja taka nie kieruje się idealizmem. Podejmuje związane z tym ryzyko na własny rachunek i jest za to wynagradzany. (czy odpowiednio wysoko to odrębna sprawa)
POlitycy u władzy koniecznie chcą nam wmówić zę weteranami są żołnierze biorący udział w wojnie z Iranem i interwncją w Afganistanie.
Przypomnijmy zatem jak się ma uczestnictwo polskich żołnierzy we wspomnianych misjach.
Według solennych zapewnień MON udział jest CAŁKOWICIE dobrowolny.
Ponad to, żołnierz wyrażający zgodę na udział otrzymuje za to SPECJALNE wynagrodzenie oprócz swego zasadniczego co najczęściej jest powodem zgłaszanego akcesu.
DOBROWOLNOŚĆ I ZYSK całkowicie spełniają kryteria najemnika i nie zmienia tego fakt że organizatorem jest MON czyli organizacja państwowa.
Ktoś powie że wypełniamy jako państwo zobowiązania sojusznicze wynikające z przynależności do NATO.
Tak ale nie zmienia to faktu że robimy to przy pomocy NAJEMNIKÓW.
Ustawa o uznaniu za weterana mówi że uznana za niego może zostać osoba SKIEROWANA czyli jak rozumiem której wydano polecenie służbowe (rozkaz). Jak wobec tego mają się liczne ostatnio głosy najemników domagających się przyznania im tego satusu?
Co o tym myślicie?
